Na wejściu na mały plac powitał nas baner, informujący, z czym w ogóle mamy do czynienia. Od początku podobał mi się jego wygląd – prosty i z ładnymi kolorami. Naprawdę nic więcej nie trzeba było.
Targ był pełen stoisk, które ustawione były w kształt podkowy. Nie były poukładane tematycznie – raczej organizatorzy postawili na totalny misz-masz, co też miało w sobie jakiś urok. Oczywiście moją uwagę najbardziej przykuło rękodzieło. Było go całkiem dużo, jak na tak niewielką przestrzeń. Można było znaleźć piękne malowane kubki i filiżanki, wyroby z ceramiki i gliny, ręcznie malowane ubrania i wytwory skórzane, maskotki i poduszki wykonane na drutach lub uszyte, drewniane zabawki i wiele więcej.
Jednorożec zdecydowanie podbił moje serce, bo był przecudowny. Stoisko Szydełkowej Przygody chyba najbardziej przypadło mi do gustu (w kategorii rękodzieła). Oprócz pięknych maskotek, były całe koszyki ręcznie szytych tulipanów, które od zawsze mi się podobały. Szarooki postanowił zrobić mi prezent i kupić mi bukiet. Wycwanił się i wytrącił mi z ręki argument „może byś mi kupił kwiaty”. Już słyszę tę odpowiedź: „Kupiłem Ci przecież tulipany, które nie więdną!”. I w sumie będzie miał rację 😉
Te króliczki po prostu mnie rozczuliły i moim zdaniem są urocze w swojej prostocie. Te kitki z tiulu świetnie dopełniają całą maskotkę.
Raczej nie jestem fanką figurek czy innych wolnostojących bibelotów na półkach. Te ceramiczne płaskie jajeczka jednak na tyle mi się spodobały, że od razu kupiłam cztery – dla mnie i mojej mamy. Będą stanowić świetną dekorację na stół Wielkanocny i są łatwe do przechowywania. Na dodatek jest to całkowicie ręczna robota i nie było dwóch identycznych jajeczek.
No ale nie samym rękodziełem rękodzielnik żyje. Na targu można było znaleźć dużo dobrego jedzenia, napojów i słodyczy. Oczywiście nie mogło zabraknąć regionalnych wyrobów wędliniarskich, miodów i chleba na zakwasie. Kusiło mnie kupienie prawdziwej chałwy (bez zbędnych dodatków), w rezultacie jednak się powstrzymałam – ostatnio ograniczam się tylko go gorzkiej czekolady. Zdecydowałam się za to kupić coś, co od razu mnie zaintrygowało, gdy zobaczyłam rozpiskę na stronie wydarzenia – stoisko z wyrobami z pigwowca japońskiego. Nie przepadam za kandyzowanymi owocami, ale po namowie sympatycznego pana, spróbowałam tej wersji i powiem Wam, że była naprawdę smaczna. Ostatecznie jednak kupiłam pigwoniadę – powiem jedno: pychota!

Mam nadzieję, że to nie był ostatni targ w wykonaniu Streat Food Młynowa i już wkrótce znów będę mogła się cieszyć taką inicjatywą. Pod tym linkiem: http://bit.ly/2on1vMx znajdziecie pełną listę wystawców oraz szczegóły dotyczące jarmarku. Z pewnością mogę polecić tego typu wydarzenia, ponieważ jest to naprawdę dobry sposób na spędzenie chwili z najbliższymi. No i kupujcie polskie rękodzieło – nie ma lepszego prezentu czy pamiątki!