W końcu nadszedł ten dzień, gdy usiadłam na balkonie i powiedziałam do siebie: „Skończyłam!”. Metamorfozę balkonu uznałam dzisiaj za zakończoną i nie mogłam się doczekać, aż pokażę Wam jej efekt.
Już kilka razy wspominałam Wam o moim balkonie, jednak dzisiaj chciałbym to wszystko podsumować i pokazać Wam efekt końcowy naszej pracy. Weźcie w ręce ulubiony napój, kawałek ulubionej czekolady, a ja opowiem Wam historię…
WIELKIE SPRZĄTANIE I PIERWSZE DEKORACJE…
Do naszego obecnego wynajmowanego mieszkania wprowadziliśmy się w październiku. Gdy zobaczyłam balkon, to wiedziałam, że wiosną na pewno go jakoś ładnie urządzimy. Bardzo długo go w ogóle nie ruszaliśmy. Jedynie wprowadziliśmy tam rowery na zimę, ponieważ dzięki (prawie) całkowitemu zabudowaniu, nie straszny im był śnieg czy deszcz. W końcu nadszedł kwiecień, a my postanowiliśmy poświęcić jeden wolny dzień na uprzątnięcie bałaganu.

Było to wielkie zbiorowisko rzeczy przeróżnych – wiele pozostało jeszcze po poprzednich lokatorach (np. stara zdezelowana piła spalinowa). Okna nie dość, że poobijane, to jeszcze były potwornie brudne. Nie zniechęciliśmy się jednak i uzbrojeni, miotłę, worki na śmieci i środki czystości, wzięliśmy się za wielkie sprzątanie.
Gdy uprzątnęliśmy już gruz, szpargały i umyliśmy okna, przyszedł czas na dodanie bazy, czyli podłoża i mebli. Goły beton postanowiliśmy przykryć sztuczną trawą, dzięki czemu można tam wyjść nawet na bosaka. Z początku myśleliśmy o siedziskach ze skrzynek lub palet, ale w rezultacie postanowiliśmy wykorzystać to, co mamy. Stanęły dwa rozkładane krzesła od moich rodziców i szklany stolik kawowy z salonu. Na parapecie postawiłam doniczki z pierwszymi roślinkami. Już na tym etapie wyglądało to całkiem dobrze.

Wciąż jednak bardzo denerwowała nas zniszczona ściana. Odnowienie jej nie wchodziło w grę, ponieważ nie wiemy, do kiedy zostaniemy w tym mieszkaniu, więc zdecydowaliśmy się na zakrycie jej. Wraz z Szarookim zbudowaliśmy wieszak, który zawiesiliśmy na haczykach i w ten sposób powstał nam ładny organizer z kwietnikiem.
ZIELONO MI…
Jeśli chodzi o rośliny, to przygotowania rozpoczęłam wcześniej, niż porządki. Pierwsze warzywa posiałam na początku marca, więc wielokrotnie mogłam cieszyć się ciekawym kontrastem – w doniczce piękna młoda zieleń, a za oknem na parapecie śnieg. W tym roku zdecydowałam, że na balkonie znajdą się zarówno warzywa, owoce, zioła, jak i kwitnące kwiaty.
Wykorzystałam nasiona zarówno
z marketów,
jak i

z sklepów ogrodniczych. Truskawki, które widzicie na zdjęciu obok, pochodzą
z mini szklarni, którą kupiłam jakiś czas temu w Lidlu. Pomidory posiałam wbrew zasadom już w lutym i pięknie wyrosły.
Część roślin jednak kupiłam w sklepach i hipermarketach. Liście laurowe i lawenda zostały mi z zeszłego roku, w tym jednak zainwestowałam w lubczyk, szczypior i papryczkę.
Chcąc dodać koloru postawiłam na kwitnące werbeny, goździki i petunie. Na stoliku kawowym stanęła pelargonia szorstka, która odgania komary. Wszystkie rośliny, poza ostatnią, zawisły na zrobionym przez nas wieszaku.
Wisienką na torcie były słoneczniki, które posiałam również w marcu i myślałam już, że nic z nich nie będzie. Nieśmiało jednak zaczęły rosną… i rosnąć. Widziałam, że od kilku dni główka największej rośliny szykowała się rozkwitu. Nie sądziłam jednak, że nastąpi to akurat dzisiaj, gdy zaplanowałam robienie zdjęć do tego wpisu. Lepszego prezentu dostać nie mogłam od mojego balkonowego ogrodu.
W końcu wszystkie rośliny stanęły i zawisły na balkonie. Truskawki przesadzone do skrzynki rosną, jak oszalałe, a bazylia i koper przechodzą kwarantannę (ostatnio stojącą obok nich miętę dopadła mszyca). Na ścianie zawisły papierowe lampiony LED, a na poręczy przeplotłam kolejny łańcuch światełek. Szklany stół przykryłam jednorazowym obrusem, by bardziej pasował do piknikowego wystroju. Na krzesłach położyłam poduchy w kratę, a na oparciu jednego z nich powiesiłam kocyk na chłodniejsze wieczory.
Chcąc ochronić nas przed słońcem (i przed oczami sąsiadów), zawiesiliśmy zasłonkę na zamontowanych tam karniszach. Na brzydki sufit nadal nie mogliśmy nic poradzić, ale stwierdziliśmy, że uzyskaliśmy najlepszy efekt, jaki mogliśmy uzyskać.
Jak Wam się podoba nasza metamorfoza? Może też zrobiliście przemeblowanie balkonu lub macie to w planach? Dajcie znać w komentarzach, a jeśli macie zdjęcia, to nie zapomnijcie ich załączyć. Trzeba się chwalić swoją robotą! 🙂