Zero waste wydaje się trudne do osiągnięcia. Nie wiadomo, za co się zabrać, a wszechobecny plastik nie napawa optymizmem. Wiedząc to, postanowiłam postawić na less waste. I wierzcie mi, nie jest to takie straszne, jak się wydaje.
INNE WPISY O TEJ TEMATYCE, KTÓRE MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ:
ZERO WASTE CZY LESS WASTE?
Zanim usłyszałam o zero waste czy less waste, najpierw natrafiłam na koncepcję minimalizmu i świadomego kupowania ubrań. Zakiełkowała we mnie myśl, że w pewnych aspektach życia mniej znaczy więcej. Może to trochę oklepana fraza, jednak ma w sobie pewien sens. Jakieś trzy lata temu, po przeczytaniu książki „Slow Fashion” Asi Glogazy zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, ile i jakiej jakości odzież kupuję. Wcześniej chodziłam na zakupy do sklepów z odzieżą używaną i brałam wiele rzeczy – niekoniecznie zawsze ładnych czy pasujących do mnie. „Bo tanie…”. Po latach zrozumiałam, jakie to było lekkomyślne i gdyby podliczyć wszystkie drobne zakupy ze „szmateksów”, które okazały się nieudane, wyszłaby całkiem spora suma.
Zaczęłam kupować rzadziej, ale zwracałam uwagę na jakość. Moja szafa stała się bardziej spójna, choć wciąż szukałam tego idealnego dla siebie stylu (to nadal trwa). Selekcje ubrań stały się nawykiem, a ich niewielka liczba pozbawiła mnie problemu „Nie mam co na siebie włożyć…”.
A co z zero waste/less waste? Tak, jak wspomniałam w tym poście< (otwiera się na nowej zakładce)">>poście< (otwiera się na nowej zakładce)">pościepoście< (otwiera się na nowej zakładce)"><, nie pamiętam, kiedy dokładnie o tym usłyszałam. Tak naprawdę od jakiś dwóch miesięcy coś zaskoczyło w mojej głowie i powiedziało: „Weź się do roboty”. Wciąż jednak nie miałam aspiracji do dążenia do zero waste. Wiedziałam, że jest to dla mnie niewykonalne, dlatego postawiłam na less waste, czyli ograniczanie się i wytwarzanie mniejszej ilości śmieci.

PIERWSZE KROKI Z LESS WASTE
Od ponad dwóch miesięcy jestem na etapie m.in. zużywania produktów w plastikowych opakowaniach i wymianie ich na te w szklanych, szukania rozwiązań na domowe produkty, które zastąpią te pakowane w plastik, itp. W Internecie znajdziecie wiele osób, które na tym temacie znają się lepiej i mają wieloletnie doświadczenie. Stanowią dla mnie inspirację, podsuwają pomysły, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Chciałbym jednak podkreślić, że ja naprawdę stawiam pierwsze kroki. Wyrabiam w sobie nowe nawyki, szukam zamienników, eliminuję nagromadzony plastik w domu.
Na czym postanowiłam się skupić na początku?
- Ściereczka na chleb – od ponad dwóch miesięcy kupujemy chleb tylko w okolicznej piekarni, gdzie mają bardzo dobre produkty. Niestety, jak w większości tego typu miejsc, wypieki pakowane są w jednorazowe woreczki foliowe. Gdy zaczęłam mocniej zastanawiać się nad ograniczeniem plastiku i wprowadzeniem zasad less waste, postanowiłam chodzić z własną ściereczkę do sklepu i w nią pakować chleb. Miało być to tymczasowe rozwiązanie, dopóki nie uszyję woreczków, ale tak się nam dobrze sprawdza, że pozostaniemy przy tej opcji. Sprzedawczynie też już się nie dziwią na widok kobiety ze ścierą. Jest to super rozwiązanie, jeśli decydujemy się na krojony chleb.
- Wielorazowe woreczki strunowe na przyprawy: W mojej okolicy znajduje się sklepik z produktami na wagę. Są one szczelnie przechowywane, a sprzedawcy cieszą się na widok osób z wielorazowymi opakowaniami. O ile kasze i ryże mogę kupować do materiałowych woreczków, o tyle z przyprawami byłby problem. Dlatego zainwestowałam w woreczki strunowe, w których przenoszę zioła i „korzenie” do domu i przesypuję do słoików.
- Szkło i wielorazowe pojemniki zamiast plastikowych opakowań. Nie ukrywam, że plastik nadal jest obecny w moim życiu – aż za bardzo i nie sądziłam, że pozbycie się go będzie aż tak trudne. Staram się to, co mogę, pakować w słoiki i pojemniki na żywność. Gdy mogę uniknąć produktu zawiniętego w plastik, to się bardzo cieszę. Jeżeli mam ochotę na napój lub sok, decyduję się na ten w szklanym opakowaniu, itp.
- Metalowe słomki: Nie jest to dla mnie niezbędna rzecz do życia, ale naprawdę się przydaje. Najbardziej denerwuje mnie, gdy w restauracjach lub kawiarniach podaje się zimne napoje z dwiema słomkami… Po co?! Od jakiegoś czasu staram się pilnować, by podczas składania zamówienia, wspomnieć o niedodawaniu słomki i korzystam ze swoich metalowych. Łatwo je wyczyścić, dzięki dołączonemu do zestawu wyciorowi.

- Ubrania ze sklepów z używaną odzieżą lub z wymiany: Kiedyś bardzo lubiłam chodzić do sklepów z używaną odzieżą. Ostatnio jednak trudniej mi się tam odnaleźć, bo też i rzadko kupuję ubrania. Czyszczenie szafy robię regularnie, natomiast uzupełniam ją rzadziej. Mam w szafie kilka ulubieńców, wypatrzonych za niewielkie pieniądze, np. bawełniana koszula a’la jeans za 15 zł. Lubię też dzielić się ubraniami, których nie noszę oraz przyjmować je od innych. To superpomysł na wymianę szafy niemal bez kosztowo.
- Próba przerobienia przed wyrzuceniem. Przykład: miałam w swojej szafie czarną sukienkę maxi, w której nie chodziłam, bo okazała się mieć niepraktycznie duży dekolt. Lubiłam jednak jej długość do samej ziemi. Szukałam ostatnio jakiejś długiej spódnicy i w końcu wpadłam na pomysł przerobienia ubrania, które wisi nieużywane w szafie. Nożyczki poszły w ruch i mam to, co chciałam. Podobnie staram się działać ze wszystkimi ubraniami, które są niezniszczone, ale z jakiś powodów przestałam je nosić.
- Kosmetyki od świadomych producentów: w łazience zawsze miałam produkty pakowane tylko i wyłącznie w plastik. Nie przeszkadzało mi to, jednak skoro powiedziałam A, to i wzięłam się za B. Zaczęłam szukać zamienników, np. maseczek do twarzy w szklanych opakowaniach, a nie w jednorazowych saszetkach. Moim największym odkryciem ostatnich miesięcy są kosmetyki z mydlarni Cztery Szpaki. Mam to szczęście, że sklep znajduje się w Białymstoku, dzięki czemu zawsze mogę podjechać i zrobić zakupy. Do tego ten zapach w lokalu! Lubię też wziąć próbki mydła, by sprawdzić, które będzie mi pasowało. Właśnie jestem na etapie testowania szamponu do włosów i dezodorantu w kremie. Dodatkowo korzystamy chętnie z olejków eterycznych, np. kąpieli. Szukam również najlepszych wacików wielorazowych, ponieważ dużo nam ich schodzi.

- Dzielenie się zamiast kupowania: dzielenie się tym, co się zrobiło lub wyhodowało jest niesamowicie satysfakcjonujące. Aktualnie ochoczo praktykuję to z domową przyprawą korzenną, szczepkami roślin i próbkami kosmetyków. Dawanie komuś czegoś może powodować efekt wymuszonej zasady wzajemności („Dostałam coś, to muszę się jakość odwdzięczyć”). Dzielenie się natomiast łagodzi ten mechanizm i sprawia, że staje się jeszcze bardziej przyjemne.
- Ręcznie szyte woreczki na żywność i materiałowe torby na zakupy: O ile materiałowe torby na zakupy stały się już dawno naszą codziennością i staram się chociaż jedną mieć w torebce, gdy wychodzę z domu, o tyle ręcznie szyte woreczki na żywność to nowy pomysł. Wykonałam ich już ponad 20, testując odpowiednie rozmiary, materiały i sposoby szycia (cały czas się uczę). Gdy poszłam z nimi pierwszy raz do sklepu, rozpierała mnie duma, bo czułam, że robię coś fajnego i pożytecznego. Tutorial na takie woreczki znajdziecie TUTAJ< (otwiera się na nowej zakładce)">>TUTAJ<.
Mam nadzieję, że tych kilka prostych korków stanie się moimi nawykami. Choć wiem, że to tylko ułamek procenta działań, które mogą wpłynąć na poprawę sytuacji Matki Ziemi, jednak coś trzeba zrobić.
A jakie Wy macie sposoby na ograniczenie plastiku/śmieci? Który z powyższych punktów wprowadziliście do swojej codzienności? Dajcie znać w komentarzach.