Od najmłodszych lat byłam przyzwyczajona, że mogę wyjść do ogrodu. Wielokrotnie wstawałam rano, otwierałam okno i wychodziłam przez nie do zielonej dżungli stworzonej przez moich dziadków. Później ogród „przeniesiono” i musiałam zacząć używać drzwi 😉 Moi rodzice stworzyli jednak niesamowite miejsce, do którego obecnie bardzo chętnie wracam i doceniam każdą chwilę spędzoną w przydomowym ogródku.
Znajdźcie dobrą farbę, która dokładnie pokryje drewno i je zabezpieczy. Dodatkowo możecie zawoskować skrzynkę dla dodatkowej ochrony. Dajcie jej odpocząć i odstawcie w miejsce, w którym nie będzie przeszkadzała. I jeżeli macie możliwość, nie malujcie w domu – jeżeli jednak tak, jak ja, nie mieliście innego miejsca, otwórzcie wszystkie okna i dobrze wywietrzcie pomieszczenie.
Gdy nasza skrzynka jest gotowa, możemy ją wystawić na balkon. Teraz najprzyjemniejsza chwila – sadzenie kwiatków oraz ziół. Na górną półkę postawiłam skrzynkę z ziołami pierwszej potrzeby, które albo dostałam od mamy, albo kupiłam w sklepie. Uważajcie zawsze na rośliny z marketu, ponieważ niektóre mogą zawierać nieproszonych gości. Właśnie tak miałam z moją nieszczęsną poziomką, w której gniazdko uwiły skorki. Musiałam się jej niestety pozbyć, ponieważ robaczki przedostały się także do mieszkania.Wracając jednak do ziół – warto pomyśleć o oznaczeniach. Ja w tym celu użyłam spinaczy, które podpisałam i zaczepiłam o łodyżki lub stelaże.
Na dolnej półce znajdziecie liść laurowy, lawendę oraz cząber, po które sięgam rzadziej. Przy wyborze doniczek zdecydowałam się na odcienie niebieskiego. Tak naprawdę zaczęło się od kupionej osłonki w Biedronce i pomysł tak mi się spodobał, że tak już zostało. Doniczki idealnie komponują się z białą skrzynką oraz zielenią roślin.
Mój ogród balkonowy to także rośliny na parapecie. Pomidorki (nie pytajcie jakie, bo nawet mama nie wiedziała dokładnie jaki to rodzaj) rosną w zastraszającym tempie. Obok w słoiczku dumnie pręży się Bratek, z którego jestem bardzo zadowolona, bo wyhodowałam go z nasionek. W kolejnej doniczce znajduje się nowy nabytek, czyli czerwone różyczki, a ich sąsiadką została dogorywająca melisa.
Cały balkon, mimo że niewielki, zyskał teraz trochę bardziej przytulnego wyglądu. W słoneczne dni (lub przynajmniej te niedeszczowe) wystawiam krzesło i można się zrelaksować. Książka, gorąca herbata i odcinam się od świata. Gdy mam zdalną zmianę, mogę wyjść na balkon i pracować w otoczeniu aromatycznych ziół oraz kwiatów. Poziom tolerancji się podnosi automatycznie, a w mojej pracy jest to bardzo przydatne.
Takie miejsce jest potrzebne – móc odetchnąć i poczuć się jak w domu. Zwłaszcza wieczorami ogród nabiera niesamowitego klimatu.
Można usiąść w otoczeniu świeczek i obejrzeć film lub po prostu się wyciszyć. Idealny sposób na zakończenie kolejnego kreatywnego dnia!