Stworzenie domowej dżungli to moje małe marzenie, które skutecznie wprowadzam w życie od kilku miesięcy. Nie zawsze jednak tak było, a swoją przygodę rozpoczęłam od poszukania rośliny… dla opornych.
Nie tak dawno temu…
Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś mi powiedział, że moje mieszkanie będzie pełne roślin, prawdopodobnie zaśmiałabym się mu w twarz (choć to niekulturalne). Nigdy nie interesowałam się kwiatami, ale lubiłam ich otoczenie. W rodzinnym domu było ich trochę, a przydomowy ogród zaspokajał potrzebę przebywania wśród natury. Gdy jednak rodzice prosili mnie o pomoc w jego utrzymaniu, czułam, jakby to było za karę. Nigdy też nie miałam ręki do roślin. Pamiętam „ubite” paprotki, bratki i kaktusy.
Coś jednak w pewnym momencie zaskoczyło. W wynajmowanych przeze mnie pokojach i mieszkaniach zaczęły pojawiać się pierwsze kwiaty, które (o dziwo!) potrafiłam utrzymać przy życiu. W końcu doszłam do momentu,w którym jestem teraz – 25 doniczek w domu i 4 nowe szczepki, czekające na ukorzenienie. A nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa…
Dla opornych… serio?
Ano serio. Mówi to osoba wyjątkowo oporna w kwestii pielęgnacji roślin. Dzielę się więc z Wami moimi doświadczeniami i gdy mówię, że dany kwiat przetrwa nawet najtrudniejsze warunki (i właściciela), to wiem, co mówię. W ciągu ostatnich lat mogłam wyróżnić kilka gatunków, które nie wymagają dużo uwagi i cieszą oko. Znajdziecie je poniżej.
1. ZAMIOKULKAS
Pierwszy kwiat, który okazał się na mnie odporny i jest ze mną do dziś, czyli od 6 lat (a jest jeszcze starszy). Niestraszny mu brak światła i wody. Świetnie nadaje się do ciemnych pomieszczeń bez dostępu do słońca, dlatego bardzo często spotkacie je w centrach handlowych, gabinetach lekarskich czy restauracjach. Ma długie grube pędy z wąskimi liśćmi i rośnie wolno (do kilku gałązek rocznie), dlatego warto od razu wybierać dorodne okazy. A co mu szkodzi? Z mojego doświadczenia to zbyt duże zainteresowanie nim 😉 Lepiej go przesuszyć niż przelać, bo bardzo źle znosi nadmiar wody. Rzadko też choruje, co czyni go rośliną zdecydowanie bezproblemową.
Chcecie dowodu? W mieszkaniu po mojej babci jeden zamiokulkas stał pół roku w mroku i bez podlewania. Miał się świetnie, a gdy go zabraliśmy do domu i zaczęliśmy o niego dbać, zaczął obumierać.

2. PIENIĄŻEK (PILEA PEPEROMIOIDES)
Gwiazda Instagrama zaraz obok monstery. W różnych krajach może być inaczej nazywana – parasolkami, pieniążkami, a nawet naleśnikami. Wszystkie jednak określenia odnoszą się do niemal okrągłych liści na długich cienkich łodygach. Jest to o tyle ciekawa roślina, że odpowiednio pielęgnowana potrafi stworzyć piękne drzewko. Jest to sukulent, więc nie lubi nadmiaru wody – najlepiej dolewać ją na spodek doniczki raz w tygodniu lub rzadziej. Warto jednak zadbać o jasne stanowisko, jednak nie bezpośrednio na słońcu, bo potrafi spalić liście. Aby nadać ładny kształt pieniążkowi, warto go co kilka dni obracać – w ten sposób rozgałęzi się równomiernie.
Kolejną zaletą tej rośliny jest szybkie rozrastanie się, dlatego już w kilka miesięcy z jednego pieniążka możemy uzyskać kilka kolejnych. Z tego też powodu powstał zwyczaj obdarowywania się nawzajem szczepkami na znak szczęścia i dobrobytu.
Swój pierwszy okaz kupiłam w Biedronce (widoczny na zdjęciu poniżej) i podobno jest to pilea miniaturka. Czy to prawda? Tego nie wiem, nie zmienia jednak faktu, że to maleństwo, mimo że rośnie szybko, nigdy nie będzie tak duże, jak pełnowymiarowe okazy.

3. PEPEROMIA TĘPOLISTNA
Przez długi czas nawet nie wiedziałam, jak ta roślina się nazywa. Pierwszy okaz dostałam od mojej mamy, jednak rośnie bardzo wolno. Ta ze zdjęcia poniżej urosła z liścia, który wzięłam od swojej cioci. Ma już 4 lata i rośnie jak na drożdżach, tworząc drzewko.
Co ciekawe, istnieje ponad 1000(!) odmian peperomii. Odmiana tępolistna charakteryzuje się grubymi liśćmi. Lubi stanowisko ocienione lub światło rozproszone (np. przez firanki) i jwilgotne powietrze, dlatego najlepiej trzymać ją z dala o kaloryfera. Podlewamy ją tylko wtedy, gdy ma sucho. Warto co jakiś czas wytrzeć liście z kurzu miękką szmatką.
Najdziwniejsze jest jednak jej kwitnienie, bo nie zobaczycie tam pięknych kwiatów o finezyjnych płatkach. Za to Waszym oczom ukaże się długa pałka – pręcik o jasnozielonym kolorze, który będzie rozsypywał pyłek. Po kilku tygodniach samoczynnie odpadnie. U mnie do tej pory zakwitł 2 razy w ciągu 4 lat. U mojej mamy nie zrobił tego nigdy.

4. HOJA CARNOSA
Uwielbiam tę roślinę za możliwość jej formowania dzięki długim pędom i grubym podłużnym liściom z plamistymi wzorami. Niektórzy tworzą z nich bryły i plątaniny, które wspinają się po podporach. Ja zdecydowałam się na naturalny „zwis” z regału z książkami. Nie strasznej jej przesuszanie, ale warto ją regularnie podlewać. Nie przesadzajmy jednak z ilością wody, bo może zacząć chorować. Lubi stanowiska półcieniste lub jasne, ale z dala od bezpośrednio padających promieni słonecznych. Nie lubi przesadzania i przestawiania, dlatego jeśli raz ją gdzieś umiejscowimy, powinna tam zostać.
Choć sama jeszcze tego nie doświadczyłam, bo mam ją pół roku, to podobno przepięknie kwitną, tworząc półkule pełne drobnych kwiatków o intensywnym zapachu. Mam nadzieję, że uda mi się tego doświadczyć.

5. FIKUS SPRĘŻYSTY
Roślina o pięknych dużych i mięsistych liściach. Gdy ją zobaczyłam w markecie, wiedziałam, że wraca ze mną do domu. Lubi oświetlone stanowiska, ale poradzi sobie bez większych problemów również w przyciemnionym miejscu. Nie lubi jednak przestawiania, o czym boleśnie przekonałam się jakiś czas temu, ponieważ mój fikus bardzo marnie teraz wygląda. Wystarczyło, że przestawiłam go z gabinetu do salonu. Mam nadzieję, że wróci jeszcze do swojej pierwotnej formy.
Latem podlewamy go raz-dwa razy w tygodniu, natomiast w chłodniejszych miesiącach rzadziej. Nie przelewajmy jednak, bo zacznie padać. Warto od czasu do czasu zraszać liście.
Ciekawostką jest, że te rośliny mają właściwości oczyszczania powietrza z formaldehydu – jeden fikus sprężysty może zadbać nawet o 10m2.

Gdzie robić zakupy i na co zwrócić uwagę?
Możecie też na początek spróbować wziąć od kogoś szczepkę, ukorzenić ją i posadzić w ziemię, jeżeli nie chcecie od razu wydawać pieniędzy na nowe okazy.
Wszystkie rośliny posiadam albo z drugiej ręki, albo z marketów. Nie kupuję na giełdach czy w hurtowniach. Większość okazów mam z Biedronki lub Lidla za niewielkie pieniądze. Trzeba jednak uważać na nieproszonych lokatorów. Nie ukrywajmy, obsługa tych sklepów wielokrotnie nie zna się na roślinach i podlewają wszystkie tak samo, co najczęściej równoznaczne jest z ich przelaniem. Takie warunki sprzyjają rozwijaniu się grzybów lub szkodników, np. wełnowców. Przed wsadzeniem kwiatka do koszyka, koniecznie obejrzyjcie go z każdej strony. Jeżeli nie widzicie niczego niepokojącego, nowy przyjaciel może iść z Wami do domu.
Warto zadbać o doniczki ze spodkami oraz drenaż. A jeżeli szukacie ciekawej podstawki pod większe okazy, koniecznie zajrzyjcie do tego tutorialu na moim kanale:

I tak oto z roślinoopornej osoby przeszłam do kolekcjonera, którzy tworzy własną dżunglę w domu. Nie zdarzył się cud, nie osiągnęłam wyższego stopnia wtajemniczenia. Po prostu znalazłam rośliny, które są odporne na moją ciągłą naukę. Są cierpliwe, a za okazaną miłość odwdzięczają czystym powietrzem i lśniącymi liśćmi.
A jak jest z Wami? Ile roślin macie w domu? Czy posiadacie okazy z mojej listy? A może za moją nową planujecie zakup któregoś z nich? Dajcie znać w komentarzach.