Dlaczego dokumentuję codzienność?

Niedziela to idealny moment, by porozmawiać o czymś lekkim i przyjemnym. Za oknem szaleje wiosna – jeszcze trochę ponura, jednak słońce walczy o to, by zagościć na niebie. Siedzę w moim warsztacie i napawam się cudownym zapachem szafirków i tulipanów, które mnie otaczają. Cieszę się ostatnimi chwilami urlopu. Czy będę o takich momentach pamiętać za pięć – dziesięć lat?

 
Od roku prowadzę swój album Project Life, jednak z dokumentowaniem codzienności miałam do czynienia dużo wcześniej. Przez większość dzieciństwa moja mama zajmowała się wywoływaniem i opisywaniem zdjęć do naszych albumów rodzinnych. Obecnie prowadzi również kronikę rodzinną, która stanowi przepiękną pamiątkę – mogę się dowiedzieć wiele o swoim drzewie genealogicznym, a także spojrzeć na naszą codzienność jej oczami. Naprawdę wartościowe doświadczenie.

 

PIERWSZE ALBUMY
Od 2008 roku zaczęłam prowadzić „Magiczne zeszyty”, jak zwykłam je nazywać. Był to zbiór zapisków, wspomnień, cytatów i właśnie zdjęć. Nie były prowadzone regularne, jednak sięgałam po nie, gdy chciałam opisywać jakieś ważne dla mnie wydarzenie, wkleić ulubioną fotografię lub zapisać cytat, który mnie zainspirował. Pierwszy zeszyt prowadziłam dwa lata, po czym przyszedł czas na następny, a potem na kolejny. Trzeci notatnik zakończyłam 7 września 2014 roku. Po 6 letniej przygodzie nie podjęłam się rozpoczęcia kolejnych zapisków w tej formie. 
 Pewnego dnia mój komputer spłatał mi okropnego psikusa i straciłam wiele danych – w tym większość zdjęć. Całe szczęście miałam jeszcze zwyczaj przenoszenia tak ważnych plików na płyty, więc część z nich odzyskałam. Inne zginęły w czeluściach. Dlatego w międzyczasie na studiach zaczęłam niemal hurtowo wywoływać zdjęcia, które znajdowały się na moim twardym dysku. Na osiemnaste urodziny dostałam od bliskich koleżanek piękny kołobrulion, który postanowiłam przerobić na album. Zebrałam wszystkie materiały, jakie miałam i nadrobiłam zapiski i opisy wyjazdów. Później już było łatwiej uzupełniać go na bieżąco.
 

Tuż po zakończeniu trzeciego zeszytu i pierwszego albumu znów nastał chwilowy przestój. Na szczęście szybko minął, gdy na święta bożonarodzeniowe dostałam od Szarookiego kupon do Empiku i możliwości wywołania do 100 zdjęć. Ze starego szkicownika zrobiłam album, o czym pisałam Wam TUTAJ.Wciąż były one niezdarne, a opisy niekompletne, ponieważ wiele detali ucieka z czasem. Trudniej jest uchwycić emocje, kolory, a nawet zapachy. A przecież to jest równie ważne, co wyjazd na Majorkę, prawda?


ŁAD, PORZĄDEK I WSPOMNIENIA…

W końcu dzięki Kasi z worqshop odkryłam Project Life. Moje zapiski nabrały sensu, chronologia została zachowana i coraz rzadziej zdarzały się nieopisane zdjęcia (bo jak opisać coś, czego się nie pamięta?). Dzięki niemal regularnemu wywoływaniu fotografii i uzupełnianiu koszulek w albumie, łatwiej skupić się na detalach – emocjach, które nam towarzyszyły, jak się czuliśmy danego dnia. 

Wielokrotnie do albumów ze zdjęciami podchodzi się w sposób, nazwijmy to roboczo, suchy.  Robimy zdjęcia tylko podczas ważnych uroczystości rodzinnych czy wyjazdów. Następnie wywołujemy i dodajemy jedynie zdawkowe opisy, by wiedzieć, jakie miejsce przedstawia dane ujęcie. Na szczęście to się zmienia dzięki rozwinięciu się technologii – teraz każdy nosi aparat ze sobą, bo ma go w telefonie. Częściej po niego sięgamy, by uchwycić coś, co nas w danej chwili rozbawiło, zachwyciło lub zaciekawiło. Można się śmiać z dziewczyn, które przed wypiciem ładnie podanej kawy lub ciasta, robią im zdjęcie (sama do nich należę). W ten sposób po części postrzegają rzeczywistość, codzienność i sprawia im to ogromną radość. Czy to nie jest wspaniałe?

Odkąd zaczęłam wywoływać większość zdjęć z mojego telefonu (a robię je niemal codziennie), zyskałam dokładniejszy obraz swojej rzeczywistości i codzienności. Gdy sięgam po album sprzed roku, wiem, że danego dnia byłam szczęśliwa, mimo że nie wydarzyło się nic szczególnego – po prostu był piękny słoneczny dzień lub mogłam spędzić czas z bliskimi. Nic więc dziwnego, że również na takie szczegóły zwracam uwagę, prowadząc swoje zapiski. Spełniają one tej inną funkcję, poza dokumentowaniem dnia – pozwalają mi dostrzec przyjemne i wartościowe aspekty minionych 24 godzin. Wyspałam się dzisiaj, mogłam chwilę posiedzieć i popatrzeć na swoje kwiaty, miałam spokojny dzień w pracy, ktoś mi powiedział komplement, widziałam przebiśniegi – to już wiosna… 

I właśnie dla takich wspomnień zaczęłam dokumentować swoją codzienność!
  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *