Czy „Przeklęte Dziecko” powinno było powstać?

Długo wyczekiwana powieść o przygodach (już nie) młodego czarodzieja. Kontynuacja bestsellera przetłumaczonego na 67 języków. Saga, z którą dorastaliśmy i odkrywaliśmy świat magii. Czy książka”Harry Potter i Przeklęte Dziecko” powinna była powstać?

Odkąd tylko usłyszałam, że powstanie kolejna część Harry’ego Pottera, wyczekiwałam każdej najmniejszej informacji na ten temat. W głowie rodziło się wiele pytań: czego będzie dotyczyła? Kto zostanie głównym bohaterem? Jak potoczyły się losy czarodziejów 19 lat później? Obok ekscytacji czułam także niepokój. Czy to aby na pewno dobry pomysł ruszać historię kochaną przez ludzi  na całym świecie? Znamy doskonale losy filmów, do których postanowiono zrobić kontynuację – w większości przypadków nie kończy się to dobrze. Chciałam jednak wierzyć, że tutaj będzie inaczej.


19 LAT PÓŹNIEJ, CZYLI ZARYS FABUŁY
Zgodnie z zapowiedzią dostajemy historię w świecie Harry’ego Pottera, która dzieje się 19 lat później, niż wydarzenia z ostatniej części serii. Znów znajdujemy się na dobrze znanym nam peronie 9 i 3/4, gdzie rodziny żegnają swoje pociechy odjeżdżające do Hogwartu. Harry ponownie wygłasza słynną mowę do swojego młodszego syna Albusa, który obawia się, że wyląduje w Slytherinie. Każdy z nas doskonale zna ten fragment. Kilka następnych stron są to urywki z życia szkolnego młodego Pottera oraz po krótce przedstawione problemy, jakie napotyka z tytułu bycia „synem słynnego Harry’ego Pottera”. Jego jedynym wsparciem okazuje się Scorpius – syn Draco Malfoy’a. Przecież nie mogłoby być inaczej.
Główna akcja rozkręca się, gdy chłopcy są na 4 roku i postanawiają przeżyć niesamowitą przygodę i sporo namieszać. Nie będę Wam dokładnie zdradzać, co narozrabiali, jednak środkowa część książki stanowi doskonałą wariację na temat tego „co by było gdyby”. A to wszystko za sprawą jednego małego urządzonka, które nie powinno istnieć.


STRUKTURA KSIĄŻKI
„Przeklęte Dziecko” powstało na potrzeby sztuki, więc i książka ma formę scenariusza. Wiecie – dialogi i didaskalia. Początkowo trudno jest się przyzwyczaić, znając starą konstrukcję serii. Z czasem jednak przestajesz zauważać, że tekst jest „pocięty” – nagle wszystko zaczyna się łączyć w całość. Tak naprawdę mniej więcej w połowie książki spostrzegłam, że taka struktura w pewien sposób napędza tempo czytania, co nakręca Cię, by poznać dalsze losy.


SŁABE I MOCNE STRONY
Zacznijmy od tego, co najbardziej przeszkadzało mi podczas czytania książki. Z początku bardzo drażniło mnie to poszatkowanie pierwszych lat uczenia się Albusa. Rozumiem, że to sztuka i gdybyśmy chcieli dokładnie omówić wszystko, to zamiast 3 godzin, siedzielibyśmy w teatrze pięć razy dłużej. Było to jednak dla mnie na tyle urywkowe, że w wielu kwestiach mogłam się tylko domyślać, co tak mocno ukształtowało Albusa jako nastolatka.
Drugą rzeczą jest jeden wątek, który tak mocno razi mnie w oczy, że staram się go jak najbardziej ignorować, by nie zepsuł mi całego wrażenia. Osoby, które czytały książkę pewnie wiedzą, o czym mówię – innym zaś nie chcę zdradzać szczegółów. Powiem tylko, że motyw nie trzyma się w ogóle kupy i nijak nie możemy go wpasować w znaną nam historię. Po prostu się nie da. Gdyby nie to, mielibyśmy naprawdę interesujący finał.
Mocnych stron na szczęście jest więcej. Pięknie została przedstawiona przyjaźń między Scorpiusem i Albusem. Zresztą syn Draco sam w sobie stanowi duży plus, ponieważ postać jest tak sympatyczna i urocza, że nie da się jej nie lubić.Wspaniale było dowiedzieć się, czym się zajmują nasi ulubieni bohaterowie oraz jak poukładali sobie życie. Tak jak już napisałam – książka jest jednym wielkim gdybaniem, co dodatkowo zyskało moje uznanie. W jednej książce dostajemy tak naprawdę 4 rzeczywistości, które rządzą się własnymi prawami. No i wisienką na torcie były dla mnie problemy rodzicielskie Harry’ego. To było jasne, że będzie mu trudno poradzić sobie z rolą ojca, gdy sam swojego nie znał – skąd miał wziąć wzorce? Gdyby był idealnym rodzicem, nie dałoby to takiego samego efektu.


5 PUNKTÓW DLA…
Książka ma swoje wady, ale ja znajdziemy w niej sporo mocnych punktów. Pochłonęłam ją wraz z mamą w niecałe 4 godziny i żal mi było, że pół roku czekałam na przeczytanie powieści, która już się skończyła. Czy jednak uważam książkę za arcydzieło? Nie – jest dobra, jednak nie zmieniła znacząco mojego życia.


Czy „Przeklęte Dziecko” powinno w ogóle powstać? Mogło, jednak gdyby książka nie ujrzała światła dziennego nie odczułabym jej braku. Podchodzę do niej raczej jako do ciekawostki, nie zaś integralnej części sagi.



A czy Wy już przeczytaliście najnowszego Harry’ego Pottera? Jakie są Wasze wrażenia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *