Chciałabym opowiedzieć o dwóch najważniejszych osobach w moim życiu. O ludziach, którzy wpłynęli na to, kim teraz jestem, gdzie się znajduje i co robię. Bez nich, nie byłoby mnie tu. I to dosłownie, bo dzisiaj opowiem Wam o moich rodzicach.
Dzisiaj Dzień Ojca i odczulam potrzebę napisania czegoś osobistego. Ale nie tylko o tacie. No bo jak to tak – o mamie nic? Na Dzień Matki nie pojawił się żaden wpis nie dlatego, ze nie chciałam, a dlatego ze przegapiłam czas przygotowania postu. Jak wiecie, maj był dla mnie zakręcony, a jeśli nie wiecie, to przeczytacie o tym <TUTAJ>. Dlatego z okazji dnia jednego z rodziców, napisze o obojgu. No bo dlaczego nie? 😉
O moich rodzicach możemy z siostrą opowiadać godzinami. Anegdotki wysypują nam się z rękawa, a nasi słuchacze tylko robią coraz większe oczy. Jedni się śmieją z opowiadanych historyjek, inni oburzają. „Ale jak to tak można?!”. Bo u nas nie ma tematów tabu. Zawsze mogłam przyjść do mamy czy taty i powiedzieć, co leży mi na sercu. A i wygłupów nie brakowało.
-Dzwoniła ostatnio do mnie starsza córka. Rozmawiałyśmy się, śmiałyśmy, aż w końcu stwierdziła: „No durnowata mama!”
-Jako to tak?! Twoje własne dziecko tak do Ciebie powiedziało?!
-Słuchaj, moje córki darzą mnie dużym szacunkiem. Gdybym im na to nie pozwoliła, to by tego nie zrobiły.
Gdy byłam dzieciuchem, to często nie doceniałam tej możliwości. Dopiero po wyjeździe na studia zrozumiałam, jaki to skarb móc zadzwonić czy porozmawiać w cztery oczy o rzeczach przeróżnych. Zarówno tematy błahe, jak i te zasadnicze są dla nas normalne i nie boimy się o nich mówić. Bo moja mama i tata oprócz bycia rodzicami, są także partnerami do rozmowy.
Z rodzicami dzielimy też pasje, a i wciąż uczymy się czegoś nawzajem. Z tatą mogę porozmawiać o fotografii i chętnie jeżdżę z nim na ryby. Z mamą zachwycamy się Harrym Potterem i lubimy oglądać filmy kostiumowe. Obojga mogę poprosić o poradę w związku z roślinami. Moja siostra natomiast doradza nam w sprawach związanych ze zdrowiem, odżywianiem i ubieraniem. Takie pogotowie do spraw przeróżnych 😉 To tylko niektóre rzeczy, które nas łączą i sprawiają, że uważam mam naprawdę fantastyczny kontakt z rodziną.
Chciałabym też się z Wami podzielić pięcioma wspomnieniami z rodzicami w roli głównej. Niektóre z wymienionych poniżej rzeczy trwają do dziś, inne – zakończyły się w dzieciństwie. Wszystkie jednak zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy.
- Wspólne wyjazdy na biwaki. Gdy poznawaliśmy się z Szarookim i rozmawialiśmy o naszych rodzinach, często wspominałam mu o naszych wakacyjnych wyjazdach pod namiot nad jezioro. Był to świetny czas spędzany całą rodziną. Do dziś uwielbiam dźwięk otwieranego namiotu i zapach lekko wysuszonej trawy. Czytanie książek, kąpiel w jeziorze, spacery szosą do sklepu, łowienie ryb na pomoście. Takich chwil się nie zapomina!
- Śpiewanie przy ognisku. Za każdym razem, gdy rozpalamy ognisko w naszym ogrodzie, zachwycamy się nad jego mocą łączenia ludzi. Mamy to chyba zakodowane w genach, że przy ognisku czujemy się bezpieczniej, rozluźnieni i weselsi. Nie jest ważne, że dym leci prosto w oczy i bardzo szczypie, że komary tną jak szalone, a włosy pachną wędzonką. Liczy się tu i teraz. Bardzo lubimy śpiewać i grać na gitarze w takim otoczeniu, a to jeszcze bardziej zbliża.
- Kolacje w ogrodzie. W ciągu dnia zazwyczaj jesteśmy zajęci swoimi sprawami. Każdy ma coś do roboty i tylko na chwilę siadamy wspólnie, by wypić herbatę. Letnie wieczory jednak bardzo często oznaczają zrobienie kolacji (np. dużego talerza z kanapkami z własnymi warzywami) i zjedzenie jej wspólnie w ogródku. Zawsze powtarzam, że jedzenie lepiej smakuje na świeżym powietrzu. Posiłkowi zawsze towarzyszą rozmowy i śmiech.
- Wyjazdy na grzyby do puszczy. Najczęściej wyjeżdżaliśmy w sobotę uzbrojeni w koszyki, nożyki i gumowce. Było trzeba na mnie uważać, bo miałam tendencję do włażenia w największe pajęczyny i potykania się o najmniejszy patyk. Często też zbierałam trujące grzyby, jednak tata był czujny. Zawsze urządzaliśmy zawody – kto uzbiera najwięcej grzybów w koszyku. Jakoś nigdy nie udało nam się z siostrą wygrać (albo nie zapadło mi to w pamięć).
- Tradycje wigilijne. Nasz świąteczny wieczór jest zawsze bardzo radosny. Nie brakuje w nim wzruszeń, ani śmiechu. Obowiązkowo zawsze w ruch musi iść gitara i śpiewniki z kolędami. Nie brakuje wygłupów i gier planszówkowych. Na takie chwile można czekać cały rok!
Na tym kończę mój wspominkowy post. Wszystkim ojcom życzę wszystkiego najlepszego, a i Wy nie zapomnijcie przynajmniej do nich zadzwonić. Jestem też ciekawa, jakie macie najciekawsze wspomnienie związane z rodzicami – podzielcie się swoimi historiami w komentarzu.